Koty w Egipcie były otoczone opieką prawną. Za zabicie kota groziła kara śmierci. W czasie pożaru Egipcjanie za wszelką cenę starali się ratować koty, a gdy kot zginął w płomieniach - na znak żałoby cała rodzina goliła brwi i głowy. Kult kota przybrał w końcu formy zaślepionego fanatyzmu. Grecki historyk Herodot podróżujący po Egipcie w 450r. p.n.e., opisuje dużo ciekawych zdarzeń dotyczących świętych kotów i stosunku ludzi do nich w tym czasie. Król Persów Kambyzes zdobył długo oblegane miasto Pelusjon tylko dzięki temu, że jego wojownicy mieli przyczepione do tarcz koty. Egipcjanie bowiem nie śmieli do nich strzelać i zostali w walce pokonani. Herodot pisze również o pewnym Greku, który nieumyślnie uśmiercił kota, za co został przez tłum Egipcjan zabity.
Prawdopodobnie kilka wieków później kot wyruszył z Egiptu, by zdobyć świat. Jako zwierze boskie podlegał ochronie kapłanów, państwa i narodu, a jego wywóz poza granice państwa był zabroniony. Za złamanie zakazu groziła kara śmierci. Mimo to pierwsze zwierzęta - prawdopodobnie dzięki podróżującym kupcom - trafiły już około 1700 lat p.n.e. do Palestyny, a nieco później na Kretę. W V wieku p.n.e. koty pojawiły się w południowych Włoszech i w Grecji. Traktowane były tam dość nieufnie - jako tajemnicze i egzotyczne istoty. Podobnie reagowali mieszkańcy Indii, do których koty dotarły - znów dzięki podróżującym kupcom - około 200 lat p.n.e. Następnie dotarły do Chin, skąd pochodzi wzmianka o zwierzęciu używanym do tępienia myszy, bardzo podobnym do tygrysa, lecz znacznie mniejszym. Chińczycy, podobnie jak Egipcjanie, również nadali kotom magiczną moc. Czcili oni "świętego Mao" chroniącego kraj przed plagą myszy i szczurów, bali się zaś "demonicznej Miao-Kui", która mogła jakoby zaczarować człowieka. Podobnie wyglądał kult kota w Japonii, gdzie zła "Nekomata" wprowadzała nieład, a dobra wróżka "Neko" wnosiła do każdego domu szczęście. Chcąc uniknąć demona "Nekomata", w X wieku zaczęto w Japonii obcinać kotom ogony i chętniej trzymano zwierzęta okaleczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz